Chociaż podoba mi się pomysł, że istnieje wystarczająco dużo odpowiednich domów dla wszystkich zwierząt towarzyszących, które ich potrzebują, jestem trochę sceptykiem. Dlatego subskrybuję biuletyn No Kill Advocacy Center i staram się dowiedzieć jak najwięcej o tym, jak zmniejszyć liczbę psów i kotów w schroniskach.
Istotą ruchu No Kill jest to, że przeludnienie zwierząt domowych jest mitem, a zeszłotygodniowy biuletyn obiecał odpowiedź tym, którzy wykorzystują pojęcie przeludnienia jako usprawiedliwienie dla eutanazji bezdomnych zwierząt towarzyszących. Widziałem z pierwszej ręki (a przynajmniej tak mi się wydawało), że mamy zbyt wiele psów i kotów, a za mało ludzi, którzy ich chcą, więc kliknąłem link do biuletynu, aby zobaczyć, gdzie się myliłem.
Krowa próbuje wydostać się z rzeźni. Dzięki Bogu za to, co dzieje się później
Reklama
No Kill przedstawia te statystyki, aby udowodnić, że nie ma problemu przeludnienia: Z 5 milionów zwierząt, które każdego roku trafiają do schronisk, około 3,5 miliona jest poddawanych eutanazji. W tym samym okresie około 23 miliony rodzin dodaje psy i koty do swoich domów, z czego 17 milionów nie ma ustalonych pomysłów na to, gdzie nabyć te zwierzęta. Więc nawet jeśli większość ludzi pozyskuje swoje zwierzęta z miejsc innych niż schroniska, powinno to nadal pozostawiać wiele dostępnych domów dla 3,5 miliona, którym się nie uda.
Strona No Kill Advocacy Center podsumowuje to w ten sposób: „Dane pokazują, że każdego roku jest sześć razy więcej osób, które chcą nabyć zwierzę, niż zwierząt zabijanych w schroniskach”. Zakładając, że te liczby są dość bliskie prawdy, sytuacja jest zdumiewająca. Dlaczego nie łączymy tych 3,5 miliona psów i kotów z rodzinami, które ich chcą, biorąc pod uwagę, że 23 miliony ludzi co roku sprowadza zwierzęta do domu?
Wróciłem do często cytowanego badania Petsmart Charities opublikowanego w 2010 roku. Okazało się, że 53 procent osób, które przynoszą zwierzęta do domu, otrzymuje je od rodziny, jako bezpańskie lub „inne” (może od przyjaciół?) – nie ze schronisk, ani nawet od hodowców czy sklepów zoologicznych. I to sprawiło, że zacząłem się zastanawiać: czy te 53 procent faktycznie „chce nabyć zwierzęta”?
To ważne rozróżnienie. Istnieje aktywne poszukiwanie zwierzaka, a następnie zgoda na przygarnięcie go od członka rodziny – lub nawet znalezienie bezpańskiego zwierzaka i podjęcie decyzji o jego zatrzymaniu. To różnica między byciem zaplanowanym a niezamierzonym. Nie sugeruję, że te zwierzęta są teraz niechciane, ale myślę, że uczciwie jest zapytać: czy możemy legalnie policzyć te 53 procent (12 milionów domów) jako „ludzi szukających zwierzęcia”?
Czy zamiast tego mogą to być ludzie, którzy w ogóle nie zamierzali nabyć zwierzęcia, ale z jakiegokolwiek powodu skończyli z jednym? Jeśli tak, to liczby i procenty należy analizować inaczej.
No i jest jeszcze 20 procent (według badania), którzy udają się do hodowców lub sklepów zoologicznych – nabywców, którzy prawdopodobnie mają bardzo konkretne wymagania dotyczące wieku i wyglądu zwierzęcia, które przyniosą do domu. Chociaż chciałbym myśleć, że mój wpływ jest potężny i dalekosiężny, w ciągu ostatnich dwóch lat dwaj moi znajomi kupili po 8-tygodniowym buldogu francuskim czystej krwi. Czy uważam, że te osoby mogłyby być równie szczęśliwe z psem ze schroniska – rasowym, szczeniakiem lub innym? Jak najbardziej. Ale mnie o to nie pytali.
Chodzi o to, że obaj znajomi są dość świadomi populacji bezdomnych zwierząt domowych i zdecydowali się na bardzo konkretne typy psów, które nie były łatwo dostępne w schroniskach. Ludzie chcą tego, czego chcą i mają do tego prawo. Karel Minor z Berks County Humane Society w swoim niezwykle elokwentnym wpisie na blogu wyjaśnia to zjawisko i wyjaśnia, dlaczego w tej kwestii chodzi o coś więcej niż tylko interpretację liczb.
Wracając jednak do newslettera i powtarzanego przez No Kill Advocacy Center stwierdzenia, że przeludnienie to mit. Moje pytanie brzmi: jaką wartość ma takie twierdzenie? Faktem jest, że mamy zbyt wiele zwierząt, które potrzebują domów – niektóre z nich mają wygląd, zachowanie lub lata, które nie są uważane za pożądane przez znaczną część społeczeństwa nabywającego zwierzęta. I to jest problem.
Na stronie czytamy również, że mamy moralny obowiązek, nawet jeśli nie wierzymy, że uśmiercenie zwierzęcia nie jest możliwe, próbować. I z tym całkowicie się zgadzam. Musimy próbować.
Jednak demonizowanie schronisk, nadmierne upraszczanie tego procesu lub twierdzenie, że można temu zaradzić w ciągu jednej nocy lub sugerowanie, że eutanazja jest zawsze kwestią nieostrożnych pracowników schroniska, nie jest dokładne ani pomocne. Bez wątpienia wiele schronisk jest źle, jeśli nie fatalnie, prowadzonych. Istnieją jednak również schroniska, które nie osiągnęły liczby zabitych zwierząt i które robią wszystko, co w ich mocy – tania kastracja, TNR, intensywna współpraca z opiekunami i ratownikami itp. – aby zwierzęta były zdrowe, żywe i zdrowe.
Biorąc pod uwagę, że prawie 80% psów jest nieutrwalonych, musimy pociągnąć opinię publiczną do odpowiedzialności tak samo, jak schroniska. Musimy głosować w sposób, który pokaże, że jesteśmy oddani sprawie bezdomnych zwierząt. Musimy być wolontariuszami i przekazywać nasze zasoby schroniskom w naszych społecznościach. To nie jest sytuacja typu „gdyby tylko zrobili to dobrze, wszystko byłoby w porządku”. Wszyscy mamy taki obowiązek.